Ten ponadpięćdziesięcioletni kupiec z Tczewa przesiedział we wronieckim więzieniu niecałe półtora roku, do chwili, kiedy zakończył życie, najprawdopodobniej w wyniku ciężkiego pobicia. Jego biografia, przedstawiona w zarysie na podstawie sądowych i milicyjnych dokumentów dostarczonych w roku 2013 przez syna Zbigniewa, ma duże walory poznawcze z tego względu, że pozwala uświadomić ludziom nieznającym z własnego doświadczenia czasów stalinowskich i ówczesnego aparatu terroru dwie rzeczy. Mianowicie, że po pierwsze, dla postawienia w stan oskarżenia nie było potrzebne działanie przeciw władzy „ludowej”, wystarczał sam zamiar lub jego domniemanie; po drugie, że wyrok kilku lat więzienia w wielu wypadkach znaczył tyle samo co kara śmierci.
Jak wynika z dokumentów procesowych, Wacław Korpolewski, syn Jana i Marianny Ignatowskiej, urodził się w roku 1895 w Moroczach lub w Mroczy (w dokumentach występują obie wersje). Wpisano mu do kwestionariusza osobowego pochodzenie robotnicze i wykształcenie podstawowe. Dane te nie są zapewne wiarygodne, ponieważ po wojnie pracował w Stoczni Gdańskiej jako rachmistrz, poza tym z aktu oskarżenia wynika, że dysponował większą gotówką, ni wskazywać by mogło jego pochodzenie i wyksztalcenie. Pochodzenie robotnicze i wyksztalcenie podstawowe podawano w wypadku aresztowania powszechnie, by nie pogarszać sytuacji wskazywaniem na „klasową obcość”. Oczywiście, zapisano także, że był bezpartyjny, a o działalności podczas okupacji nic nie wiadomo. To także najbezpieczniejsza wersja.
Rachmistrz Korpolewski został aresztowany 14 kwietnia 1950 roku w Tczewie przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w związku ze sprawą organizacji „Znicz”. Zarzucono mu, że w końcu października i początku listopada 1949 roku, cytuję za kwestionariuszem osobowym, „udzielił pomocy nielegalnej organizacji pod nazwą ‘Znicz’ przez ofiarowanie jej członkom kwoty 100 000 zł na cele organizacyjne.” To był jedyny zarzut, w kwestionariusz napisano, iż nie pracował na rzecz wrogiego wywiadu.
W tym miejscu potrzebna jest informacja dotycząca realnej wysokości datku, ponieważ minęło od tamtego czasu grubo ponad pół wieku. Otóż w roku 1950, jesienią (czyli rok po owym „przestępstwie” Korpolewskiego), władze komunistyczne Polski przeprowadziły starannie ukrywaną operację denominacyjną, nazywaną „wymianą pieniędzy”. Pod ideowym hasłem pozbawienia nadmiaru pieniędzy spekulantów i innych „elementów klasowo obcych” wymieniono pieniądze w następującym stosunku: w wypadku cen i płac 3 nowe złote warte były 100 starych. Inaczej wymieniano gotówkę, bo w proporcji 1 nowy złoty za 100 starych. Za 1 zł nowy można było kupić (w przybliżeniu) 2 bułki lub litr mleka – to informacja umożliwiająca wyobrażenie realnej wysokości datku Korpolewskiego.
Dzisiejsze starsze pokolenie zapewne pamięta z opowieści rodziców, że owa „wymiana pieniędzy” spowodowała ograbienie społeczeństwa z oszczędności, które zwykli szarzy ludzie gromadzili w nadziei na powojenną stabilizację. A kto uważnie oglądał monety będące jeszcze w obiegu na początku lat dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia, ten zauważył, że wiele monet pięćdziesięciogroszowych i złotówek ma wybitą datę „1949”. Właśnie – taką, czyli denominacja była w skrytości przygotowywana już przynajmniej rok wcześniej. Dlatego takie obawy u starszych ludzi wywoływała ostatnia, z lat dziewięćdziesiątych, denominacja „Balcerowiczowska”.
Kilka słów wypada też poświęcić owej nielegalnej organizacji „Znicz”. Jej charakterystyka oparta jest na dokumentach pod nazwą „Charakterystyka organizacji”, sygnowanych numerem 26 i formułą „Tajne”, różniących się tylko w szczegółach. Jeden podpisany jest przez płk. rezerwy M. Kielera, drugi przez por. R. Kotnarowskiego. Stamtąd też pochodzą cytaty.
„Organizacja została utworzona we wrześniu 1949 roku w Tczewie, środowisku inteligencji i kupiectwa sympatyzującego z ruchem endeckim i od tego czasu prowadziła działalność wewnątrzorganizacyjną oraz polegającą na pozyskaniu, popierających ją ideowo i finansowo sympatyków, wśród kleru, zamożniejszych kupców i rzemieślników.”
„Organizacja dysponowała pieczątką kauczukową, bez żadnych napisów, przedstawiającą postać świętego Józefa, zamówioną w wytwórni stemplów, którą wykorzystywała do pieczętowania wewnętrznych rozkazów dowódcy i pokwitowań.
Ponadto pozyskała środki finansowe w wysokości 107.200 zł od swoich współpracowników, a także częściowo od osób postronnych pod legendą zbiórki funduszów na pomoc dla wdów i sierot. Zebrane pieniądze kierownictwo organizacji wykorzystywało na osobiste cele (libacje alkoholowe[1]).”
„Działalność organizacji ograniczała się do werbunku nowych członków i zdobywania środków finansowych oraz planowania napadu rabunkowego na kasę Centrali Tekstylnej w Tczewie, a także wstępnych przygotowań do wybudowania bunkra w lasach koło Swarożyna w pow. Tczew, do czego członkowie organizacji wypożyczyli od leśniczego mapę lasów i sporządzili jej kopię.”
W dokumentach podpisanych przez por. Kotnarowskiego znajduje się informacja, która dobitnie świadczy o słabości organizacyjnej i nieszkodliwości tej organizacji. Porucznik pisze: „Planowali również dokonanie napadu rabunkowego na Centralę Tekstylną w Tczewie oraz wysadzenie pomnika ku czci Żołnierzy Radzieckich [taka pisownia w oryginale – BS] w Tczewie. Czynu tego nie dokonali, gdyż niektórzy członkowie nie wyrazili na to zgody.
W tej sytuacji dowódca organizacji Czesław Szweda w połowie grudnia 1949 r. wydał rozkaz rozwiązania organizacji.”W tym miejscu trzeba podkreślić, że nie tylko sama organizacja „Znicz”, ale nawet sam proces jej tworzenia był kontrolowany przez organa bezpieki. Referat IV PUBP w Tczewie wszczął agenturalne rozpracowanie osób zamierzających założyć tę organizację już od 6 lipca 1949 roku, czyli dobre dwa miesiące przez założeniem organizacji. Wykorzystano tu informacje t.w. „Kułak”, a później drugiego tajnego współpracownika pseud. „Wydra”, wg dokumentu podpisanego przez M. Kielera. Dokument por, Kotnarowskiego wymienia liczbę 8 tajnych współpracowników zaangażowanych w sprawę. To daje pojęcie o rozmiarach nasycenia konfidentami społeczeństwa powojennego.
Zatem trudno się dziwić, ze już 8 lutego 1950 roku aresztowano przywódcę organizacji, Czesława Szwedę, a 14 kwietnia 1950 r. pozostałych członków i współpracowników „Znicza”. Wśród aresztowanych i skazanych było 9 członków organizacji, dwóch współpracowników (wśród nich Wacław Korpolewski), a ponadto trzy osoby, które wiedząc o istnieniu organizacji, nie doniosły o tym organom bezpieki.Ciekawe jest porównanie wysokości wyroków wydanych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku 26 maja 1950 roku w procesie organizacji, która w istocie nie zdążyła rozpocząć działalności. Otóż najsurowiej osądzony członek organizacji otrzymał wyrok10 lat więzienia, zaraz potem ulokował się współpracownik, darczyńca Wacław Korpolewski z wyrokiem 8 lat.
Drugi ze współpracowników skazany został na siedem lat, pozostali członkowie też otrzymali takie lub niższe wyroki. Można się jedynie domyślać, że tak surowe wyroki dla współpracowników, surowsze niż dla większości członków organizacji, tłumaczą się niechęcią tych skazanych do współpracy z bezpieką w czasie procesu.
Wacław Korpolewski, którego winą było przekazanie finansowego wsparcia nielegalnej organizacji, która ani nie rozpoczęła działalności, ani nie miała na to żadnych szans, zmarł we wronieckim więzieniu 15 października 1951 roku, po odbyciu kary dyscyplinarnej i prawdopodobnie w jej wyniku. Śmierć nastąpiła w szpitalu więziennym, kilka dni po przebyciu karceru; na łydkach zmarłego widziano otwarte rany i obrzęki, administracja więzienia nie wyraziła zgody na ekshumację.
Wacław Korpolewski z żoną i synami - zdjęcie sprzed aresztowania